niedziela, 20 maja 2012

kolejna klisza wywołana, znowu moniki, bo ja się niemiłosiernie lenię. tak czy inaczej dzisiaj miałam wenę kingkonga i o ile  mój analog znowu nie nawali, a raczej może ja, to coś wyjdzie.. z drugiej strony moje lenistwo nie jest na aż tak wysokim poziomie, bo zrobiłam ostatnio kilka DIY, niektórych pewnie możecie spodziewać się w przyszłym poście. zresztą wymieniłam nieco rzeczy w swojej szafie i jest chyba bardziej kolorowo niż było. szkoda tylko że weekend trwa tylko 2 dni i po dzisiejszym powrocie do domu w związku ze zmęczeniem zasnęłam na słońcu. niestety zostałam obudzona na obiad, chociaż może i dobrze, bo pewnie spaliłabym się niesamowicie.  anyway dodaję mały mix, przeważnie analog i przeważnie moniki



ja i moje mało już różowe włosy pewnego deszczowego i chłodnego dnia 


krakowski milkbar



nowojorska monia


 staroć z lata, w którym podróżowałam samochodem przez całe Niemcy, niesamowite widoki i szczerze mówiąc nie byłam świadoma aż do tamtej pory, że nasi zachodni sąsiedzi mają taki piękny kraj. myślę, że któregoś lata poświęcę trochę czasu na pokonanie tej trasy jeszcze raz, tym razem na spokojnie


galaxy jump. i chociaż przejadł mi się ten motyw już strasznie to uwielbiam swoją bluzę, którą zresztą zrobiłam sama


na koniec słit focia w szybie, zawsze na propsie.

i piosenka, której chyba nie mogło tu zabraknąć, <3, swoją drogą świetny zespół



pozdrawiam
polkovska

4 komentarze:

  1. Jak robiłaś sobie końcówki ? ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że ja też byłam zdziwiona. Końcówki robiłam sobie bibułą w wakacje na początku i trzymały się 3 miesiące trzymały by się dłużej ale musiałam już ściać włosy.
    Pokazuj marynarkę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne zdjęcia! Z klimatem :)

    OdpowiedzUsuń