kolejna klisza wywołana, znowu moniki, bo ja się niemiłosiernie lenię. tak czy inaczej dzisiaj miałam wenę kingkonga i o ile mój analog znowu nie nawali, a raczej może ja, to coś wyjdzie.. z drugiej strony moje lenistwo nie jest na aż tak wysokim poziomie, bo zrobiłam ostatnio kilka DIY, niektórych pewnie możecie spodziewać się w przyszłym poście. zresztą wymieniłam nieco rzeczy w swojej szafie i jest chyba bardziej kolorowo niż było. szkoda tylko że weekend trwa tylko 2 dni i po dzisiejszym powrocie do domu w związku ze zmęczeniem zasnęłam na słońcu. niestety zostałam obudzona na obiad, chociaż może i dobrze, bo pewnie spaliłabym się niesamowicie. anyway dodaję mały mix, przeważnie analog i przeważnie moniki
ja i moje mało już różowe włosy pewnego deszczowego i chłodnego dnia
krakowski milkbar
nowojorska monia
staroć z lata, w którym podróżowałam samochodem przez całe Niemcy, niesamowite widoki i szczerze mówiąc nie byłam świadoma aż do tamtej pory, że nasi zachodni sąsiedzi mają taki piękny kraj. myślę, że któregoś lata poświęcę trochę czasu na pokonanie tej trasy jeszcze raz, tym razem na spokojnie
galaxy jump. i chociaż przejadł mi się ten motyw już strasznie to uwielbiam swoją bluzę, którą zresztą zrobiłam sama
na koniec słit focia w szybie, zawsze na propsie.
i piosenka, której chyba nie mogło tu zabraknąć, <3, swoją drogą świetny zespół
pozdrawiam
polkovska
Jak robiłaś sobie końcówki ? ;>
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja też byłam zdziwiona. Końcówki robiłam sobie bibułą w wakacje na początku i trzymały się 3 miesiące trzymały by się dłużej ale musiałam już ściać włosy.
OdpowiedzUsuńPokazuj marynarkę <3
Genialne zdjęcia! Z klimatem :)
OdpowiedzUsuńi love these photos
OdpowiedzUsuń